★★★★★★★★★☆
Wyobraźcie
sobie połączenie umiejętności Robinsona Crusoe i McGyvera, sporej dozyhumoru oraz otoczenia zupełnie nieznanej Wam specyfiki jednej z planet naszego Układu
Słonecznego. Wyobraźcie sobie, że w wyniku nieszczęśliwego splotu
okoliczności, zostajecie zupełnie sami na Marsie. Iście fantastyczna wizja,
którą przekuł na świetną książkę Andy Weir. Książkę,
która gdyby nie determinacja jej autora, nigdy nie ujrzałaby światła
dziennego. A ja, nigdy nie
miałabym możliwości przeżycia tak fascynującej przygody, podanej w iście
hollywoodzkim stylu.
„Może napiszę
opinię klienta. „Zabrałem go na powierzchnię Marsa i przestał działać.
0/10”.
Andy Weir już mając piętnaście lat otrzymał pracę
jako programista i do dnia dzisiejszego wykonuje zawód inżyniera
oprogramowania. Interesuje się fizyką relatywistyczną oraz mechaniką orbitalną,
posiada szeroką wiedzę na temat lotów kosmicznych. "Marsjanin" to
jego debiut, który początkowo nie znalazł aprobaty wśród wydawców. Autor
zaczął więc przedstawiać książkę w odcinkach na swojej stronie, a
następnie opublikował e-booka na Amazonie jako selfpublisher. Od
tego momentu, dobrze sprzedająca się powieść zwróciła uwagę wydawnictw,
zapewniając autorowi jej tradycyjne opublikowanie.
„Nie
mając pola magnetycznego, Mars nie ma żadnej ochrony przed promieniowaniem
słonecznym. Jeśli byłbym na nie wystawiony, dostałbym takiego raka, że jeszcze
ten rak miałby raka.”
Bliżej nieokreślona
przyszłość. Załoga statku kosmicznego Hermes z sześcioma astronautami na
pokładzie, w ciągu 32 soli (dni) miała eksplorować Marsa. W szóstym dniu,
w wyniku szalejącej burzy piaskowej, zarządzono
przerwanie misji i ewakuację. W trakcie odwrotu, jeden z członków załogi – Mark
Watney, zostaje zraniony odłamkiem anteny i odrzucony daleko od statku.
Pozostała załoga, po bezowocnych poszukiwaniach, startuje bez niego. Mark tymczasem budzi się jako jedyny
człowiek na Marsie, zdany
wyłącznie na siebie i własną wiedzę.
„W
kosmosie nikt nie usłyszy, że wrzeszczysz jak mała dziewczynka.”
"Marsjanin" to
książka składająca się z dwóch płaszczyzn, bowiem czytelnicy odnajdą w niej zarówno narrację pamiętnikarską, czyli
dziennik Marka, człowieka, który dosłownie utknął w kosmosie oraz narrację
trzecioosobową pod postacią pracowników NASA i pozostałej załogi statku Hermes.
I to właśnie płaszczyzna
dziennika kosmonauty była dla
mnie najbardziej atrakcyjną warstwą tej książki. Heroiczna walka Marka o przeżycie każdego dnia, poznanie jego
charakteru i woli walki, podziwianie za fantastyczne poczucie humoru to
elementy, jakie pojawiły się podczas lektury jego zapisków. I nie ukrywam, że
bardzo mocno emocjonowałam się każdym sukcesem i każdą porażką bohatera. A emocje były naprawdę wielkie.
„Zacząłem
dzień od herbaty nic. Herbata nic jest bardzo łatwa w zaparzaniu. Najpierw
nalej trochę gorącej wody, potem dodaj nic.”
Nie przesadzę, jeśli powiem, że Mark Watney to postać, której nie
sposób nie polubić. Sposób bycia tego bohatera, jego wieczny optymizm,
cięte riposty, dowcip, pomysłowość, wielka inteligencja i przede wszystkim
ogromna determinacja, by wrócić na Ziemię, wzbudzają wiele sympatii dla
tego kosmonauty.
„Zgaduję,
że możecie to nazwać "porażką", ale ja wolę termin "nabywanie
doświadczenia".